niedziela, 25 listopada 2012

One "Styles, co ty masz w sobie?"


tamtatadam!

Powoli stąpałem po chodniku na Tower Bridge. Cały Londyn zaniósł się mgłą, a z nieba powoli kapały małe krople deszczu. Byłem już doszczędnie przemoczony. Woda kapała z włosów wprost na moje policzki, które zapewne były lekko zaróżowione od chłodu jaki panował dookoła. Co mi strzeliło do głowy? Spacer w taką pogodę. Chyba naprawdę potrzebowałem orzeźwienia. Słyszałem stukot kropel o metalową konstrukcje mostu i dźwięk silnika mijających mnie samochodów. Uspokajał mnie ten dźwięk. Może dlatego, że byłem już przyzwyczajony do całe zgiełku jaki panował w tym mieście. Całego tego zamieszania. Znając chłopaków to pewnie się niecierpliwą. Wyszedłem, bez słowa, nie wziąłem ze sobą nawet telefonu. Wszyscy pewnie przeżywają moje zniknięcie, a Liam próbuje racjonalnie myśleć. W końcu idę już tak od 3 godzin. To do mnie nie podobne. Pomiędzy mgłą w oddali przebijała się jakaś nieduża, czarna postać, zwinięta przy ogrodzeniu konstrukcji. Stopniowo przybliżałem się w tamto miejsce i wywnioskowałem, że tą postacią jest dziewczyna. Podszedłem do niej, głowę chowała w zgiętych kolanach. Była całkowicie przemoknięta, siedziała zaledwie w bluzie. Dygotała z zimna, jednocześnie cicho zgrzytając zębami.
-Przepraszam, wszystko w porządku? – intuicja kazała mi się odezwać.
-Tak, tak. – wyrwana z transu dziewczyna spojrzała w moją stronę i odgarnęła mokre kosmyki z twarzy.
-Darcy? – zapytałem oszołomiony. Zobaczyłem moją przyjaciółkę za czasów x factora, która mieszkała w Holmes Chapel. Dla mnie nie była ona tylko przyjaciółką. Od kilku lat byłem w niej szalenie zakochany. Ale nie miałem odwagi jej tego powiedzieć. Bałem się, bałem, że ucierpi na tym nasza znajomość, zaufanie jakim siebie darzyliśmy. Przecież mówiliśmy sobie o wszystkim, nie wstydziliśmy się niczego. Ale potem nadeszła sława. Ona powiedziała, ze daje mi wolność, że będziemy daleko od siebie i, że to nie ma sensu. Nie rozumiałem tego. Wyglądała tak jak przed dwoma laty. Miała długie, ciemne, proste włosy, duże, pełne głębi piwne oczy i ten cudowny wyraz twarzy kiedy była zdziwiona. Czułem się jakby patrzyła na mnie kiedyś, wtedy kiedy przesiadywaliśmy ze sobą przy kominku i opowiadaliśmy śmieszne historie, kiedy patrzyła na mnie takim zaciekawionych wzrokiem. Kochałem ją, teraz kiedy ją widzę, to uczucie obudziło się we mnie na nowo. Ciekawe czy będzie chciała ze mną rozmawiać.
-Ha-ha-rry . –wyszeptała i nagle swój wzrok umieściła na moich butach.
-Co ty tutaj robisz? Dlaczego siedzisz tutaj? – zapytałem kucając przy niej
-To nie jest odpowiedni moment, żeby ci powiedzieć, ale kiedyś na pewno się dowiesz.
-Poczekam Darcy, poczekam, ale teraz chodź, proszę cię. Nie możesz tutaj tak siedzieć. – wystawiłem dłoń w jej kierunku. Pokręciła przecząco głową i odwróciła ją w przeciwną stronę.
-Nie daj się prosić. Dobrze wiem, że długo nie dasz rady tak zgrywać.
-A co jeśli dam. Nie wiesz jak jest Harry, nic nie wiesz! – wykrzyczała
-Pozwól sobie pomóc. – ponownie wystawiłem do niej rękę. Uścisnęła ją. Uścisnęła. Pomogłem jej wstać. Delikatnie otrzepała ubrania i podążyła za mną  w przeciwną stronę. Stwierdziłem, że pójdziemy do mojego mieszkania. Chcę uniknąć dziwnych tekstów chłopaków no i chociażby spojrzeń. Próbowałem nawiązać z nią jakąś rozmowę, ale ona milczała jak grób. Może bała się odezwać. Zachowywała się tak jak wtedy kiedy się poznaliśmy. Zapoznał nas mój kupel Andy który zapoznał mnie z brunetką na jego imprezie urodzinowej. A nie chciałem na nią iść. Wtedy na pewno bym jej nie poznał. Nie zaznałbym smaku prawdziwej przyjaźni. W sumie teraz też mam świetnych przyjaciół. Mogę liczyć na każdego z nich. Niektórzy nie mieli wcale przyjaciół, ja miałem ich, aż pięcioro. A może sześcioro. Nie wiem czy moje relacje z Darcy można nazwać jeszcze przyjaźnią, ale wciąż czułem do niej to samo. Otworzyłem drzwi do mieszkania i gestem ręki zaprosiłem ją do środka. Kierując się do salonu zostawiliśmy za sobą mokrą ścieżkę. Podałem dziewczynie ręcznik oraz moją koszulę i dresy. Kiedy zniknęła za drzwiami łazienki ja również poszedłem się przebrać. Z moich ubrań woda kapała z każdej strony. Nie było miejsca, które było suche. Ubrany w świeże ciuchy udałem się do kuchni, aby przygotować coś ciepłego. Sypałem kakao do szklanki kiedy usłyszałem dźwięk otwieranego zamka. W moim kierunku szła stara dobra Darcy, szczerze mówiąc do twarzy było jej w moich ubraniach. Wręczyłem jej ciepły napój.
-Dziękuję. – przerwała ciszę panującą dookoła, jak i ciszę pomiędzy nami.
-Dziękuję za to, że podszedłeś, że nie odpuściłeś. Najprawdopodobniej już bym tam zamarzła. – uśmiechnęła się delikatnie biorąc łyk.
-Przecież nie masz za co. Jako twój prz… - i w tym momencie się zawahałem
-Kolega, wiedziałem, że właśnie tak mam postąpić. – dokończyłem i również się uśmiechnąłem widząc, że kąciki jej ust nadal są w górze.
**
Odważyła się ze mną porozmawiać. Nawet na sekundę nie przerywała naszej konwersacji, jednak miała jakiś dystans, zachowywała się jakby była wystraszona. Intrygowało mnie to, ponieważ pierwszy raz się tak zachowywała. Wyciągnąłem rękę na oparciu sofy jednocześnie trzymając ją za jej plecami. Odsunęła się na sam koniec kanapy.
-Darcy co się dzieje? – zapytałem odstawiając pusty kubek na stolik, jednocześnie zmniejszając dystans między nami.
-Nieważne
-Powiedz proszę. Położyłem dłoń na jej ramieniu. Ona zachowywała się tak nienaturalnie.
-Boisz się mnie? Przecież nie masz czego. – zdziwiony jej zachowaniem przygryzłem wargę
-Boję się przed tobą otworzyć, jakbym ci powiedziała to wszystko byś zrozumiał. – gestem pokazałem jej żeby kontynuowała.
-Czyli chcesz się dowiedzieć prawdy?
-Chcę. – wyszeptałem patrząc prosto w jej oczy
-Zacznę od początku. Dobrze wiesz, że moja matka zmarła? – skinąłem głową
-No więc zostałam sama jak palec, wliczając tylko mojego ojca. A tylko w mojej matce widziałam jakiekolwiek wsparcie, z nią mogłam swobodnie rozmawiać. A z nim absolutnie. Widziałam go ze 2 razy na dzień, kiedy pewnego dnia przyszedł zupełnie napity do domu. Nawet nie wyobrażasz co on zrobił. On się do mnie dobierał. Mój własny ojciec i w dodatku mnie uderzył. W ostatnim momencie zdążyłam uciec. Mieszkam teraz u mojej ciotki w Londynie. Chyba rozumiesz dlaczego nie wróciłam do domu. Boję się teraz każdego mężczyzny, każdego chłopaka, mam wrażenie, że każdy ma jakieś złe zamiary. – łzy ciekły po jej policzkach. Kompletnie mnie to zamurowało. Nie wiedziałem co powiedzieć, pomimo tego co mi przed chwilą powiedziała bez wahania zamknąłem ją w swoich ramionach. Przez chwilę chciała się wyrwać, ale po pewnym czasie przytulała mnie tak mocno jak ja ją. Delikatnie głaskałem ją po plecach, jakbym chciał pokazać, że jest bezpieczna. Nie wierzyłem w to co powiedziała. Doskonale pamiętam jej ojca. Miły mężczyzna, nigdy w życiu nie pomyślałbym, że byłby on zdolny do takiego czynu. Taki człowiek nie powinien nazywać się ojcem. Przez niego moja mała, piękna istotka płakała. Ale przynajmniej miałem powód, żeby siedzieć z nią w ten sposób. Gdybym mógł to dopadłbym jej ojca i zrobił mu to co on jej. Ale nie mogłem, w tym momencie byłem bezradny. Nienawidziłem tego uczucia. Nienawidziłem czuć, że już nic nie mogę zrobić, że nie mogę temu zapobiec. Obwiniałem siebie. Ale przecież to nie była moja wina. Chyba.
-Darcy, proszę cię nie płacz. Nic ci nie grozi. – odsunęła głowę od mojej klatki piersiowej i spojrzała w moje oczy.
-Styles. – wyszeptała
-Dlaczego czuje się przy tobie taka bezpieczna? Co ty masz w sobie? – zapytała kreśląc koła na mojej klatce piersiowej. Delikatnie otarłem łzę z jej policzka i rozluźniłem uścisk.
-Od kilku miesięcy pierwszy raz poczułam się taka potrzebna.
-Bo jesteś potrzebna, mi jesteś potrzebna, zawsze byłaś.
-Czyli znowu jesteśmy przyjaciółmi? – zapytała i znowu to zrobiła. Znowu spojrzała w moje tęczówki tym pełnym nadziei wzrokiem. Wiadomo, że nie chciałem być tylko jej przyjacielem, ale zależy mi na niej strasznie.
-Na to wygląda. – uśmiechnęliśmy się do siebie.
**
-Może zostaniesz na noc? – zapytałem dziewczyny spoglądając na zegarek. Było już po 10.
-Ale wiesz ciocia i te sprawy.
-No przecież nie ma rzeczy nie do załatwienia, podaj telefon. – wystawiłem dłoń łobuzersko się uśmiechając. Podała mi go i usiadła na fotelu uważnie na mnie spoglądając. Wyjaśniłem jej całą sytuację i po kilku minutach namów się zgodziła.
-Udało się. – zacisnąłem dłoń w geście triumfu. Nie siedzieliśmy ze sobą długo. Po pewnym czasie każdy rozszedł się do łazienki. Zaprosiłem przyjaciółkę do pokoju gościnnego uwcześniej ścieląc łóżko, aby spało jej się jak najwygodniej. Została sama w pokoju. Ja postanowiłem posprzątać mieszkanie. Od pewnego czasu byłem w naszym wspólnym apartamencie i w moim, własnym panował bałagan. Przed snem zajrzałem jeszcze do pokoju dziewczyny. Podszedłem do jej łóżka kiedy ona przez sen złapała mnie za rękę. Delikatnie wodząc kciukiem po wierzchu dłoni. Zawtórowałem jej.
-Proszę zostań. Nie chcę być sama. – szeptała z zamkniętymi oczyma jednocześnie poluźniając uścisk.
-Zostanę. Nie martw się. – wyszeptałem nachylając się w jej stronę.
-Dziękuję. – odwróciła się w przeciwną stronę. Nie chciałem zawieść dziewczyny, a co jeśli nie robiła tego przez sen tylko była całkowicie świadoma swojego zachowania. Delikatnie położyłem się po drugiej stronie łóżka przykrywając się rąbkiem kołdry. Leżałem z nią w jednym łóżku, ba nawet miałem z nią w nim spać. Tego jeszcze nie było. Pogładziłem ją po policzku i zgasiłem lampkę która stała na szafce. W całym pokoju panowała ciemność. Przymknąłem powieki i analizowałem wszystko co stało się dzisiejszego dnia. A co jeśli to tylko sen? Co jeśli obudzę się jutro w moim pokoju poprzez krzyk, któregoś z chłopaków i już nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie chciałem do siebie dopuszczać iż istnieje taka możliwość. Poczułem jak małe ciało Darcy delikatnie oplata mnie w pasie jednocześnie mnie do siebie przyciągając. Jaki miałem wybór? Otuliłem ją swoimi ramionami delektując się chwilą. W tym momencie moja miłość emanowała do niej mocniej niż kiedykolwiek. Tylko czy ona czuła do mnie cokolwiek poza miłością, ale tą przyjacielską. Niedługo muszę się tego dowiedzieć. Zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz