piątek, 14 grudnia 2012

three 'Wszystkiego najlepszego!'


Obudziłem się późnym rankiem. Od niechcenia wstałem z łóżka. Dzisiaj mieliśmy mieć dzień wolny. Stwierdziłem podchodząc do dużego kalendarza z kotami wiszącego na ścianie. Nagle zauważyłem że na dzisiejszym dniu dużą czcionką napisane jest „Darcy birthday”. Cholera. Na śmierć bym zapomniał. Moja przyjaciółka ma dzisiaj urodziny. Czym prędzej zbiegłem po schodach na dół informując chłopaków, że szykuje się nam dzisiaj małe przyjęcie. Wspólnie głowiliśmy się nad prezentem dla dziewczyny, ale w końcu Liam podsunął mi idealny pomysł. Rozdzieliliśmy sobie również obowiązki. Ja musiałem tylko kupić prezent i sprowadzić ją do naszego mieszkania na idealną godzinę. Po pewnym czasie siedziałem już w samochodzie będąc w drodze do najbliższego centrum handlowego w okolicy. Bałem się, że nie znajdę mojego prezentu. Z pewnością w tym momencie Niall załatwia jedzenie, Liam robi listę gości i reszta dekoruje salon. Martwiłem się jedynie o to, że Darcy nie będzie chciała ze mną jechać. I jak zatuszować to wszystko aby się nie domyśliła. W mojej głowie aż roiło się od myśli.
*
Wszedłem do pomieszczenia. W rogach wisiały kolorowe balony i cały pokój wyglądał zupełnie inaczej niż przed moim wyjazdem. Chłopacy wykonali dużą robotę. Niall był właśnie na zakupach. Ustaliliśmy początek imprezy na godzinę 18. Ubrałem się elegancko.
*
-Halo? – odebrała dziewczyna po kilku sygnałach
-Darcy?
-Tak? – usłyszałem niepewny głos
-Tutaj Harry, słuchaj porywam cię gdzieś dzisiaj. Będę po ciebie o 18. Koniecznie ubierz się elegancko.
-No dobrze. – odpowiedziała wesoło widocznie rozbawiona tonem mojego głosu. Nie potrafiłem kłamać jak z nut. Zawsze z tego wychodził mi jakiś bełkot, albo miałem odmienny głos od takiego jaki mam zwykle.
*
Siedziałem w samochodzie mocno naciskając pedał gazu. Chciałem być jak najszybciej przy niej. Rozwinąłem już dużą prędkość. Po kilku minutach parkowałem na podjeździe obok jej domu. Przemierzyłem ogród i nacisnąłem dźwięk dzwonka. Drzwi otworzyła mi ciocia Darcy uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Dobry wieczór. – wszedłem do korytarza do którego zaprosiła mnie pani Stacy.
- Witaj Harry. Darcy zaraz powinna zejść. Dziewczyn chyba jeszcze się ubiera. – Po wielu prośbach w końcu ściągnąłem płaszcz i przysiadłem na kanapie w salonie.
- A więc dokąd jedziecie? – zapytała, stawiając miseczkę ciastek na stoliku. Poczęstowałem się.
-Przyjęcie niespodzianka. – ugryzłem pierniczka
-A no fakt, przecież rano śpiewaliśmy jej sto lat i obdarowaliśmy ją prezentami. Słuchaj, nie musisz odwozić jej na noc, jeżeli zostanie u was po prostu daj znać. Ona ma nasz numer.
-Dobrze, pyszne ciasteczka. – pogładziłem się po brzuchu zapewniając kobietę. Ona tylko posłała mi troskliwy uśmiech. Usłyszeliśmy dźwięk obcasów i nasz wzrok skupił się na schodach po których schodziła moja przyjaciółka. Miała na sobie zwiewną miętową sukienkę i czarną marynarkę. Wyglądała zjawiskowo.
-Harry! Już jesteś. – podeszła bliżej i delikatnie się do mnie przytuliła. Jej ciocia zniknęła nam z pola widzenia.
-Ślicznie wyglądasz. – skomplementowałem ją kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Ty też niczego sobie. – poprawiła kołnierz mojej koszuli i ruszyła w stronę przedpokoju.
-Dokąd jedziemy? – nastało pytanie którego spodziewałem się na samym początku.
-Moja mała tajemnica. – uśmiechnąłem się zadziornie wiążąc kokardkę na moich butach.
*
Spojrzałem na jej twarz korzystając z chwili kiedy staliśmy na światłach. Jej twarz oplatało delikatne światło z latarni. Odwróciła wzrok w moją stronę. Zapatrzyłem się w jej idealnie błyszczące oczy, ona patrzyła na mnie, tylko na mnie. Z zahipnotyzowania wyrwał mnie klakson osoby za nami. No tak było już zielone. Nacisnąłem pedał gazu i ruszyłem. Dochodziła 18:20. Wjechałem do garażu. Otworzyłem dziewczynie drzwi i poprowadziłem w stronę wejścia. Nie pytała gdzie jesteśmy. Dobrze mnie znała. Wiedziała, że i tak nie odpowiem. Zawsze byłem uparty. W mieszkaniu wszystkie światła były zgaszone i wszyscy byli cicho. Czyli tak jak byliśmy umówieni. Zapaliłem najciemniejsze światło i nagle z każdej strony wyskoczyli ludzie. Od chłopaków po jej znajomych jeszcze za czasów Holmes Chapel.
-‘Wszystkiego Najlepszego! – wykrzyczeli jednogłośnie. Każdy ruszył w naszą stronę. Widziałem zaszklone oczy Darcy. Wyraźnie zatrzymywała płacz. Ale na pewno płacz szczęścia. Każdy po kolei składał życzenia, aż w końcu się rozkleiła. Ja postanowiłem zostawić to na później. Impreza miała być lekka. Nie w naszym stylu. Muzyka dobierana przez Zayna rozbrzmiewała po całym pomieszczeniu. Każdy zajął już swoje miejsce w pokoju. Niall nie opuszczał stolika z jedzeniem na krok i co chwila coś podjadał. Każdy wiedział, że ta właśnie będzie kiedy damy Horankowi dojście do przekąsek. Poza nim tylko kilka osób ich skosztowało.
*
-Jak ci się podoba? – przysiadłem na kanapie trzymając drinka w ręce.
-Jest świetnie, naprawdę super się bawię. – odpowiedziała brunetka zakładając włosy za ucho.
-Kocham to jedzenie normalnie. Poczęstujcie się, ale mówię to tylko raz. – powiedział Irlandczyk siedzący obok Darcy. Wziąłem kilka chipsów w garść i wróciłem na swoje miejsce.
-Cieszę się, że ci się podoba. – odpowiedziałem i poszedłem do reszty gości.
*DARCY*
Rozmawiałam z Niallem na temat Irlandii. Naprawdę polubiłam tego chłopaka. Był bardzo zabawny, ciągle się śmiał, a poza tym miał na serio rozbrajający śmiech. Zaczęliśmy opowiadać sobie historie z przeszłości.
-Kiedyś w Szwecji fanka ukrywała się w koszu na śmieci, żeby nas spotkać. – powiedział i wybuchł śmiechem. Nie potrafiłam siedzieć cicho. Śmialiśmy się kawałek czasu, potem głównie z siebie nawzajem. Niall to naprawdę świetny chłopak. Postanowiłam zapoznać się z kimś. W rogu stał Liam. Liama poznałam już wcześniej. Stał właśnie z jakąś brunetką z bujnymi lokami na głowie. To była jego dziewczyna. Jak ona miała na imię? Danielle? Chyba Danielle. Kiedyś też ją poznałam.
-Cześć Darcy! – przywitali mnie ciepło
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. – przytuliła mnie dziewczyna. Rozmawiałam z parą długo. Wymieniliśmy się numerami i dużo się śmialiśmy. Harry miał szczęście, że miał takich przyjaciół. A właśnie gdzie był Harry. Do połowy imprezy nie odstępował mnie na krok, a teraz nagle go nie ma. Trudno, przecież to chyba jego dom więc niech robi co chce. Zauważyłam że daleko w głębie pokoju jest ukryty. Zasunęłam za sobą drzwi. Chłodny wiaterek owiał moje ciało. Dobrze, że wzięłam marynarkę bo na zewnątrz na pewno bym zmarzła. Oparłam ręce o barierkę i łapałam zimne powietrze. Usłyszałam ciche kroki za sobą. Któryś z imprezowiczów pewnie chciał pójść w moje ślady.
- Nie bawisz się? – usłyszałam zachrypnięty głos Harrego. To definitywnie był Harry.
-Pewnie, że się bawię. Musiałam trochę odetchnąć. – odpowiedziałam odwracając się w jego stronę.
-Nie dałem ci jeszcze prezentu. – powiedział
-Obróć się. – delikatnie odwrócił moje ciało w przeciwną stronę. Poczułam jego delikatne dłonie na moim karku i to jak subtelnie przesuwa moje włosy na jedną stronę. Po chwili srebrny wisiorek wisiał już na mojej szyi. Ale nie był to byle jaki wisiorek. Była to literka H z małym diamencikiem. Wydał na niego z pewnością dużo pieniędzy.
-Jest śliczny. – odwróciłam się już w jego stronę.
-To po to, żebym zawsze był przy tobie, nie ważne czy koło ciebie, czy w trasie, czy nawet u siebie w domu.
-Dziękuję. – szepnęłam.
-Chciałbym już zawsze być przy tobie.
-Nie widzę jakichkolwiek przeszkód. – odpowiedziałam patrząc prosto w jego rozpalone zielenią tęczówki.
-Poczekaj… Ja nie chcę być przy tobie jako przyjaciel, jako kolega, jako bliski znajomy. Chciałbym móc zawsze trwać przy tobie jako ktoś więcej. Chciałbym wiedzieć, że jesteś tylko moja, że moje serce należało by do ciebie. Bo twoje należy do mnie. Już na zawsze. Chciałbym spędzać z tobą wiele czasu. Móc w każdej chwili przytulić się, ale tym innym niż przyjacielskim uściskiem, pocałować i w każdej chwili słabości płakać razem z tobą a gdybyś się cieszyła być radosnym tak jak ty. Kocham cie Darcy. ‘Prawdziwie, szaleńczo, zwariowanie, głęboko.’ – zaśpiewałem.
-Harry? – zapytałam chłopaka
-Tak? – wyraźnie był zaniepokojony
-Chcesz, żebyśmy byli razem?
-Oczywiście. – jego głos drżał. Samotna łza popłynęła po moim policzku. Pierwszy raz ktoś powiedział mi coś takiego. Loczek szybko się zorientował i otarł ją swoim palcem pozostawiając swoją dłoń na moim policzku.
-To masz szczęście, bo ja niczego innego nie chce. – uśmiechnęłam się delikatnie. Potem czułam tylko jego usta. Oczywiście na moich. Jeden chłopak, wysoki, w lokach o zielonych oczach. Niby zupełnie podobny do każdego innego. Jednak dla mnie wyjątkowy, idealny najlepszy. Delikatnie oplatałam jego ciało swoimi wątłymi rękoma i nie chciałam niczego innego. Miałam swój własny narkotyk – Harrego.

1 komentarz: